Zacznijmy może od nałogów. Słowo doskonale znane wśród ludzi. I zapewne każdy poproszony o podanie przykładu nałogu bez zawahania odpowie, że to np. nałóg palenia papierosów albo nadużywania alkoholu. Jeszcze wiele przykładów by się znalazło, ale nie o ludzkich nałogach chcę tutaj pisać, lecz oczywiście o tych dotyczących koni. Co to właściwie jest nałóg? Jak należałoby zdefiniować to pojęcie? Otóż, już stricte w odniesieniu do koni, nałóg to pewien odruch warunkowy, który koń w sobie wykształcił, najczęściej w wyniku nudy i samotności. Takim nałogiem jest łykawość i tkanie (niekiedy nazywane chorobą sierocą). Nałogi nie są z reguły niebezpieczne dla jeźdźca, ale niestety mocno szkodzą koniowi, a właściciela wierzchowca mogą jedynie irytować. Choć, uwaga, niekiedy nałóg tkania może stanowić pewne zagrożenie w obchodzeniu się z koniem, ponieważ konie zazwyczaj mocno machają głową podczas tkania, co może skutkować bolesnym uderzeniem jeźdźca. Oczywiście nigdy nie jest to celowe. Zazwyczaj jeśli tylko człowiek zbliża się do konia tkającego i już swoją mową ciała informuje go, że czegoś będzie teraz od konia wymagał, ten przestaje tkać. Niekiedy może się też zdarzyć nieopatrzne nadepnięcie na stopę jeźdźca, podczas gdy koń przestępuje z nogi na nogę. No właśnie, bo na czym tak w ogóle polega tkanie i skąd ono się w ogóle bierze? Tkanie to nieustane przestępowanie konia z jednej przedniej nogi na drugą z jednoczesnym ruchem szyi i głowy na boki. Jest to takie kołysanie się konia. Nałóg ten powoduje szybsze zużywanie się przednich kończyn konia, co może prowadzić do problemów ze stawami i ścięgnami. Konie popadają w nałóg tkania najczęściej z powodu zbyt długiego przebywania w zamkniętej stajni oraz jeśli nie mają towarzystwa. Jak wiadomo koń to zwierzę, które potrzebuje sporej dawki codziennego ruchu oraz stałego kompana. Taki nałóg można zminimalizować, rzadziej udaje się go wyeliminować całkowicie. Na pewno należy mu zapobiegać. W jaki sposób? Przede wszystkim zapewniając koniowi przestrzeń do wybiegania się, niezależnie od pogody oraz nie narażając go na samotne przebywanie w stajni. Bardzo szybko da się zauważyć poprawę, jeśli tylko osamotnionemu dotychczas koniowi wprowadzimy do stajni chociażby kozę czy owcę. Wiadomo, że najlepszy jest drugi koń, ale nie zawsze każdy ma taką możliwość. Poza tym zwróćmy uwagę, że konie tkają tylko w stajniach, nigdy na zewnątrz. Dlatego też obowiązkowe jest codzienne wypuszczanie konia na wybieg. Jeśli zdarzy się, że tkający koń nie może z przyczyn zdrowotnych przez dłuższy czas wychodzić na padok, ważne jest, aby zapewnić mu "okno na świat", czyli nie zamykajmy stajni narażając go tym samym na stres i pogłębianie nałogu tkania. Niech obserwuje, co dzieje się na zewnątrz. No i nie zostawiajmy takiego konia samego w stajni. Niech ma przy sobie drugiego towarzysza. Szybciej wróci do pełni sił:)
Razem raźniej |
Drugim nałogiem dość powszechnie występującym u koni jest łykawość. Nałóg ten polega na chwytaniu przez konia zębami np. krawędzi żłobu, bramki wejściowej do boksu, żerdzi, czy nawet wystających gałęzi bądź innych twardych przedmiotów i wciąganiu powietrza do przełyku, a następnie jego wypuszczaniu, co objawia się dość charakterystycznym dźwiękiem, takim mocnym świstem. Nałóg ten występuje u koni zarówno w stajni, jak i na wybiegu (niestety). Jest dosyć niebezpieczny, ponieważ niekiedy konie łykawe połykają powietrze, co powoduje wzdęcia żołądka i duże boleści, może pojawić się kolka. Dodatkowo cierpią na tym zęby, które ulegają nieprawidłowemu ścieraniu się podczas chwytania twardych przedmiotów. Jakie jest rozwiązanie na minimalizację nałogu łykania? Po pierwsze usunięcie z boksu wszystkich przedmiotów, o które koń może oprzeć zęby, ale zazwyczaj jest to metoda na krótki czas, ponieważ konie zawsze znajdą sposób, aby łykać dalej. Innym sposobem jest zakładanie na szyję konia specjalnego kołnierzyka, którego zadaniem jest uciskanie przełyku, aby utrudnić koniowi połykanie powietrza. Oczywiście taki kołnierz należy zawsze zdejmować, kiedy nadchodzi pora karmienia. Niestety, również i ta metoda nie gwarantuje sukcesu. A dlaczego konie zaczynają łykać? Dokładnie te same przyczyny, co przy tkaniu - nuda, nuda i jeszcze raz nuda.
Nałogi są też niebezpieczne dla koni, które sąsiadują z nałogowcem. Bardzo często uczą się one łykać lub tkać, choć rzadziej. Dlatego tak ważna jest profilaktyka. Koń, który ma zapewniony ruch na świeżym powietrzu, może oglądać otoczenie, pracuje i nie jest samotny, nie popada w nałóg. A co za tym idzie jest zdrowy i szczęśliwy:)
Inaczej rzecz wygląda z narowami, czyli ze złymi nawykami u koni. Skąd one się biorą i co to w ogóle są te narowy? Otóż narowy to odruchy konia, które pojawiają się w wyniku złego obchodzenia się ze zwierzęciem, a zatem ich przyczyną jest człowiek (niestety). Narowy nie wynikają z końskiej osobowości, z usposobienia i jego charakteru. Narowy powstają z winy ludzkiej. Koń z natury nie jest zwierzęciem agresywnym i złośliwym, chcącym wyrządzić krzywdę. Jego podstawową bronią jest ucieczka. Dopiero kiedy ta możliwość zostanie koniowi odebrana, zaczyna się bronić, a narzędziami obronnymi są jego nogi i zęby. Narowy, zupełnie inaczej niż nałogi, nie są z reguły groźne dla konia, ale za to bardzo niebezpieczne dla jeźdźca. Owszem, zdarza się, że zły nawyk staje się niebezpieczny dla konia, na przykład tzw. stawanie dęba (wspinanie się na zadnich nogach), kiedy to koń podczas wspinania może stracić równowagę i upaść do tyłu, niekiedy z jeźdźcem na grzbiecie. Ale jest i dobra wiadomość - nawyki można u koni całkowicie wyeliminować i sprawić, że koń stanie się maksymalnie bezpieczny dla jeźdźca i dla siebie. Nie jest to praca łatwa i przyjemna, bo wymaga od jeźdźca dużego zaangażowania, cierpliwości i umiejętności kontrolowania swoich emocji oraz wiedzy na temat końskiej psychiki. Ale jest to praca naprawdę warta poświęcenia, bo zmiany jakie zachodzą w koniu, są niesamowicie pozytywne i dają wielką radość i satysfakcję.
A z jakimiż to narowami mamy najczęściej do czynienia w przypadku koni? Które z nich są bardzo niebezpieczne i trudne do wyeliminowania, a z którymi można sobie dość łatwo poradzić? Dlaczego narowy w ogóle powstają? Co człowiek robi źle, że koń popada w nawyk? Postaram się teraz odpowiedzieć na te, moim zdaniem, najczęściej stawiane sobie przez jeźdźców pytania.
Nawyk 1. Gryzienie i kopanie.
Narowy te są dość powszechnie spotykane u koni w stajniach rekreacyjnych i u tych, które często zmieniają właścicieli. Ich przyczyną jest najczęściej bicie lub choćby gwałtowne podnoszenie ręki przed pyskiem konia. Drugą przyczyną jest siłowe przytrzymywanie nóg konia, np. podczas rozczyszczania kopyt, włączając w to zakładanie dutki i pętanie. Tak traktowany koń nie traci już nawet energii na ucieczkę, tylko od razu przechodzi do ataku zębami lub kopytami. Kąsanie najczęściej ma miejsce podczas czyszczenia lub dociągania popręgu. Niekiedy konie stojące w boksie z wystawionymi przez drzwi łbami, już na sam widok człowieka kulą uszy i szczerzą zęby. Doskonale wiedzą, że w boksie nie uciekną, bo są mocno ograniczone przestrzennie, dlatego od razu atakują. W wszystkich stajniach taki gryzący koń powinien mieć wplecioną w grzywę czerwoną wstążkę na znak "Uwaga!Gryzę." Czasami koniom kąsającym zakłada się specjalne skórzane kagańce, które zdejmowane są tylko na czas karmienia i treningu oczywiście. Konie podskubują także podczas dopinania popręgu, czego przyczyną jest fakt, że kiedyś ktoś za mocno i za szybko ten popręg dopiął, koń sobie to zapamiętał, zabolało go, było czymś nieprzyjemnym, więc ma już zakodowane, że trzeba się obronić przed popręgiem. A konie mają pamięć idealną! Każda wyrządzona im krzywda jest pamiętana do końca życia i jeśli tylko jakiś widok, zapach, miejsce przypomni im o doznanym urazie, ich reakcja będzie natychmiastowa.
Konie kopiące powinny być oznakowane czerwoną wstążką wplecioną w ogon. Należy zachować szczególną ostrożność, kiedy zbliżamy się do nóg takiego wierzchowca. Kopanie czy nawet wierzganie to typowa reakcja na wcześniejsze bardzo brutalne obchodzenie się ze zwierzęciem, zwłaszcza przy zabiegach pielęgnacyjnych. Nigdy absolutnie nie wolno działać na konia siłą i przemocą! Z koniem nie wygramy w siłowaniu lub wygramy tylko pozornie, bo prędzej czy później dostaniemy za swoje.
Aby oduczyć konia gryzienia i kopania musimy zbudować relację opartą na zaufaniu. Pokazać koniowi, że podanie nogi do czyszczenia nie jest śmiertelnym niebezpieczeństwem, a podciągnięcie popręgu wcale nie musi boleć. Wszystko należy wykonywać bardzo powoli, stosując płynne ruchy, spokojne. Absolutnie nie wolno konia uderzyć batem, a tym bardziej ręką, bo będzie się ona kojarzyła koniowi z zadawaniem bólu. Za choćby najmniejszy postęp konia podczas nauki na nowo, należy go nagrodzić. I wcale nie mam tu na myśli dawanie koniowi łakoci, ale danie mu chwili spokoju, chwili, w której niczego od konia nie będziemy wymagać.
Nawyk 2. Zrzucanie jeźdźca.
No właśnie, ileż to razy zdarzyło się nam spaść z brykającego lub wspinającego się konia! Ileż razy konie skakały z czterech nóg i waliły zadami! Szczęściarze ci, którym udało się jakimś cudem pozostać w siodle, ale biada dla tych, którzy doświadczyli brutalnego zetknięcia z ziemią. No i niektórzy znowu stwierdzą, że "ten koń tak ma", "on zawsze bryka", "na niego nie siadaj, bo spadniesz" etc. Nieprawda! Ten koń został tego nauczony! A teraz trzeba go oduczyć. Taka nauka zawsze jest nieświadoma, to znaczy jeździec jest nieświadomy, że poprzez swoje nieodpowiednie zachowanie i nieumiejętne odczytywanie sygnałów wysyłanych przez konia, uczy go zrzucania. Jaka jest tego przyczyna? A choćby źle dopasowany sprzęt, np. siodło uciskające grzbiet, wędzidło obijające się o zęby, za mocno dopięty popręg. W końcu sam jeździec, który cały czas wbija koniowi piętę pod żebra, uciska łydką albo kłuje ostrogą, macha ręką, za mocno ściąga wodze wbijając koniowi łamanie wędzidła w podniebienie, a kończąc na błędnym dosiadzie bez wzajemnej równowagi. A może jeździec już od początku źle zaczął, bo jak wsiadał, to wbił koniowi czubek buta pod łokieć, albo poszurał stopą po zadzie, albo klapnął w siodło jakby był bezwładnym workiem kartofli? No i jeszcze dodajmy do tego emocje, wstrzymywanie oddechu, napięcie mięśni, lęk (o tym już nieco pisałam w poprzednich postach). Ach, zapomniałabym, jest jeszcze palcat, którego jakże często nadużywamy zupełnie niepotrzebnie. No i mamy mieszankę wybuchową i to dosłownie.
Koń zrzuca, bo jest mu niewygodnie i boi się, że stanie się coś złego, może nawet umrze, jeśli nie pozbędzie się tego natręta ze swoich placów. Tak właśnie myślą konie o jeźdźcach, do których nie mają zaufania. A zatem od tego trzeba zacząć - budowanie relacji, aby koń był pewien, że z jeźdźcem nie stanie mu się nic złego. Aby oduczyć konia tych nawyków, trzeba zacząć od pracy z ziemi i od stania się dla konia jego liderem, przy którym będzie czuł się bezpiecznie, a drobne niewygody zniesie cierpliwie. Siła i przemoc, bicie i srogie karcenie nic tu nie wskórają. Tylko zbudowanie zaufania.
Nawyk 3. Ponoszenie i nadmierna płochliwość.
Płochliwość poniekąd wpisana jest w naturę konia, ale często staje się ona złym nawykiem, z którym nie zawsze łatwo jest wygrać tak od razu. Koń spłoszony najczęściej ratuje się ucieczką, stąd bierze się ponoszenie. Aby wzmocnić u konia jego pewność siebie i odwagę, należy poświęcić sporo czasu na zabawy z koniem. Idealna staje się tutaj habituacja, która uczy konia jak się nie bać tych wszystkich strasznych wg niego rzeczy. A dla konia straszne jest niemalże wszystko, co nowe. Ważne jest także to, aby zdawać sobie sprawę z tego, że koń widzi inaczej niż człowiek. Po pierwsze w oczach konia wszystko jest większe, a tym samym groźniejsze. Koń nie widzi głębi, dlatego często boi się przejść przez kałużę, plamę piasku w innym kolorze niż pozostały, a nawet stanąć na cień. Boi się także przedmiotów zmieniających kształt, zwłaszcza podczas silnego wiatru, oraz szeleszczących. Może wystraszyć się nagłego wystrzału, silnego huku, ale też dla jeźdźca niesłyszalnych dźwięków lub niewidocznych obrazów. Konie reagują bardzo szybko na przedmioty, które wprawiane są w szybki ruch, są w stanie to zauważyć i spłoszyć się np. przebiegającej w trawie myszy. Dla człowieka obraz taki jest właściwie nie do wychwycenia. Dlatego często tak jest, że nie wiemy, czego koń się wystraszył, bo sami tego nie zauważyliśmy. No ale nasz wierzchowiec zauważył. I co wtedy zrobić? Jak się zachować? Podstawowa zasada - za spłoszenie nie wolno konia ukarać!!! Widziałam wiele razy, jak jeździec okładał swego konia batem, bo ten odskoczył nagle w bok płosząc się czegoś. Jakiż ten koń był przerażony! A jeździec podsycał jeszcze ten strach. Jeśli tylko koń się wystraszy, należy go natychmiast uspokoić, pogłaskać delikatnie po szyi, pokazać, że nie ma się czego bać i przede wszystkim zachować spokój. Konie są niezwykle czujne i płoszenie się to zupełnie naturalna sprawa. Tylko od nas zależy, czy nasz koń będzie wiecznie wystraszonym rumakiem, bo i my będziemy ciągle spięci, czy też na luzie podejdzie do "strasznych" rzeczy. I znowu zaufanie:) Koń, który nam ufa, czuje się bezpiecznie, a tym samym staje się odważniejszy, bo wie, że ze swoim jeźdźcem nie stanie mu się nic złego. Zachęcam wszystkich do zabawy z końmi - one to uwielbiają i naprawdę niesamowicie szybko uczą się poprzez zabawę. Przytoczę przykład z własnego podwórka - biegałam ostatnio z dużą niebieską plandeką, która nieziemsko szeleściła, a za mną biegała Epi usiłując dogonić "niebieskiego stwora" i w końcu jej się udało, bo przydeptała kopytem folię (ja siłą rzeczy musiałam się zatrzymać), złapała ją w pysk i role się odwróciły - to ja zaczęłam gonić plandekę:)A ile frajdy obie z tego miałyśmy:) No i dzięki temu wiem, że wielka niebieska plandeka już mi konia nie przestraszy.
Nawyków można by jeszcze sporo wymienić, ale nie będę się już o nich tak rozpisywać. Może podam kilka z nich razem z przyczyną, która leży u podstaw powstania takiego narowu. Oto one:
- rzucanie łbem podczas jazdy - nieodpowiednie wędzidło, za silna ręka, niestabilna ręka, odczuwanie bólu;
- trudności w zakładaniu kantara/ogłowia - bicie po głowie, podnoszenie ręki w okolice oczu i uszu;
- wyrywanie nóg podczas czyszczenia lub ich niepodawanie - wcześniejsze siłowe trzymanie konia, pętanie, bolesne struganie/podkuwanie;
- wiercenie się przy siodłaniu/wsiadaniu - źle dopasowany sprzęt, nieumiejętne lub siłowe wsiadanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz