Któż z nas, koniarzy, nie lubi wyjazdów terenowych na końskim grzbiecie? Doprawdy nie znam takich osób:) Świat z końskiego grzbietu wygląda zupełnie inaczej, jakby jeszcze piękniej...I wszystko wydaje się prostsze. Tylko koń, wiatr i jeździec. Wspaniałe uczucie! Aby móc z niego w pełni i bezpiecznie korzystać, należy znać pewne zasady takich wędrówek.
Pierwsza i nadrzędna zasada - nie powinno się wyjeżdżać w teren samotnie, w pojedynkę, tzn. tylko jeździec i koń. Dlaczego? Dla bezpieczeństwa własnego i bezpieczeństwa konia. Niestety, nie każdy może wyruszyć w teren większą grupą. Nie zawsze jest to możliwe, zwłaszcza, jeśli jeździmy w niewielkich stajniach i mamy swojego wierzchowca. Jak zatem się przygotować do wycieczki w teren, aby bezpiecznie z niej powrócić?
Skupię się na wstępie na wyjeździe w pojedynkę. Sama nie często mam okazję wyjeżdżać w teren z innymi osobami, zazwyczaj leśne ścieżki przemierzam tylko z koniem i psem, ale staram się czynić to odpowiedzialnie. Po pierwsze, moje konie już znam i wiem, czego mogę się po nich spodziewać podczas takich wycieczek. Na obcym koniu nigdy nie pojechałabym sama w teren! Dlaczego? Ponieważ obcego konia się po prostu nie zna, nie zna się jego charakteru, jego reakcji, temperamentu. Obcemu koniowi nie można od razu zaufać, a i koń na pewno od razu nie zaufa nowemu jeźdźcowi. Wyjeżdżając samotnie w teren, konieczne jest wzajemne zaufanie koń-jeździec! Zaufanie pełne, prawdziwe, takie stuprocentowe. I musi to działać w obydwie strony. Ty ufasz koniowi, a koń ufa tobie. Tylko wtedy możemy czuć się bezpiecznie w terenie. Ja ufam moim koniom i dlatego podróżujemy niekiedy samotnie. Ale to zaufanie budowałam przez lata. Nie zawsze było łatwo. Wzajemnie uczyłyśmy się słuchania siebie. I tak zostało. Co to znaczy słuchanie wzajemne? Nic innego jak porozumienie z koniem i umiejętność odczytywania jego sygnałów. Pamiętajmy, że konie więcej widzą, więcej słyszą, więcej czują, szybciej reagują. Koń potrafi wyczuć niebezpieczeństwo czy też niepewny grunt. Zazwyczaj nam o tym mówi wcześniej. Trzeba tylko umieć to odczytać. Przykład: jechałam kiedyś na Epi leśną drogą. Badałyśmy nowe tereny, aby wyznaczyć nowe trasy przejażdżek. Wjechałyśmy w wąską leśną dróżkę, porośniętą gęstą trawą. Jechałyśmy stępem i nagle Epi się zatrzymała, nie chciała dalej iść. Trwa zrobiła się wyższa i gęściejsza. Pomimo moich ponagleń, Epi wciąż trwała przy swoim. Postanowiłam to sprawdzić. Zeszłam z konia i zbliżyłam się do traw. Okazało się, że droga przechodzi w mocno podmokły teren, niemalże bagnisty. Nie wiadomo jak głęboki i jak obszerny. Koń wyczuł potencjalne niebezpieczeństwo i nie chciał iść dalej. Gdybym ją zmuszała, pewnie zrobiłoby się nerwowo i mogłaby dojść do nieszczęśliwego wypadku. Dlatego kiedy pojawia się podobna sytuacja, zawsze to sprawdzam. Zwłaszcza na nowym terenie. Wówczas podziękowałam Epi za zachowanie ostrożności, wsiadłam na grzbiet i zawróciłyśmy. To jest właśnie słuchanie konia. Nie zawsze, jeśli koń się zatrzymuje i nie chce iść, oznacza to, że jest nieposłuszny i w mniemaniu niektórych "jeźdźców" - głupi. Prawdziwa więź z koniem uwidacznia się między innymi w takich sytuacjach. Czytaliście "Zaklinacza koni" N. Evansa? Autor pięknie opisuje więź pomiędzy człowiekiem a koniem. Pięknie opisuje mądrość tych wspaniałych zwierząt. Zachęcam do przeczytania książki. Zresztą, na jej podstawie został też nakręcony film z końcem lat 90-tych ubiegłego stulecia. Robert Redford w roli głównej. Film trochę odbiega od oryginału, czyli książki, ale też dobrze zrobiony, warty obejrzenia:)
Zboczyłam nieco z tematu końskich wędrówek. Ostatnio ciężko mi skupić myśli, bo straciłam moją kochaną psią przyjaciółkę, która była ze mną 11 lat. Podobno czas leczy rany...Jak na razie są jeszcze świeże i bolą dość mocno...
Wracając to wyjazdów w teren. Jeśli jechać samotnie, to tylko na zaufanym i sprawdzonym wierzchowcu! Warunek konieczny to oczywiście wzajemne zaufanie koń-człowiek. Nigdy przenigdy nie wyjeżdżajcie w teren samotnie na koniu, którego dobrze nie znacie i z którym współpraca nie najlepiej wam się układa! Chcąc wyruszyć w teren, najbezpieczniej oczywiście zrobić to w grupie lub przynajmniej z drugą osobą, tym bardziej na obcym wierzchowcu. Nie próbujmy sprawdzać w terenie swoich umiejętności, a już tym bardziej zaimponować innym osobom. Głupota. Można skrzywdzić i siebie i konia. W terenie zawsze należy zachować rozsądek, wybierać trasy dobrze nam znane na jazdę kłusem czy galopem. Nowe miejsca najlepiej zwiedzać stępem. Są one przecież nowe nie tylko dla jeźdźca, ale również dla konia. Pamiętajmy o odpowiednim zabezpieczeniu głowy(toczek, kask). Młodym jeźdźcom, jeszcze niedoświadczonym, zalecam wyposażenie się w kamizelki ochronne. W razie upadku, stanowią zawsze dodatkową ochronę dla kręgosłupa. Tym bardziej, że na takiej przejażdżce pokonujemy podłoże o różnej twardości. W dzisiejszych czasach mamy już możliwość mobilnego zabezpieczenia się, czyli telefon komórkowy. Tak na wszelki wypadek warto go ze sobą zabierać, ale uwaga, wyciszać! Niektóre konie mogą się wystraszyć niespodziewanego dźwięku, gdy telefon zadzwoni. Zwłaszcza konie młode. Jadąc grupą, jesteśmy odpowiedzialni nie tylko za siebie, ale i za pozostałych jeźdźców. Taka odpowiedzialność grupowa. Jest taka zasada w jeździectwie, że tempo wędrówki zawsze dostosowuje się do najsłabszego w grupie. I trzeba umieć to uszanować.
Zabierając ze sobą telefon komórkowy, pamiętajmy, aby sprawdzić poziom naładowania baterii - na nic przecież nam się nie zda rozładowany telefon.
Kiedy w teren wyjeżdża więcej koni, należy odpowiednio dobrać ich kolejność w zastępie. Są bowiem konie, które lubią kopać idące za nimi wierzchowce, albo takie, które z końca zastępu będą wyrywać do przodu. Takie zachowania koni trzeba bezwzględnie brać pod uwagę. Nie zalecam, aby młodzi i mniej doświadczeni jeźdźcy, dosiadali koni nawet minimalnie problematycznych. Tak niestety się zdarza w stajniach rekreacyjnych. Nie wszystkie konie są idealne. Nie z każdym koniem każdy się porozumie. Dobry instruktor powinien o tym zawsze pamiętać i mieć to na uwadze, kiedy przydziela konie poszczególnym jeźdźcom. Jeźdźcy natomiast powinni znać zasady wyjazdu w teren. Są one następujące:
- Grupę prowadzi instruktor (master), na koniu tzw. czołowym i to on wydaje sygnały i polecenia dla pozostałych uczestników wyjazdu.
- Czołowego konia nie wolno wyprzedzać.
- Tempo wędrówki dostosowuje się do najsłabszego jeźdźca w grupie.
- Wszyscy jeźdźcy jadą w zastępie, koń za koniem, w bezpiecznych odstępach (za bezpieczny odstęp uważa się taką odległość, kiedy to jeździec pomiędzy uszami swego wierzchowca widzi dokładnie tylne pęciny konia idącego przed nim).
- Nie wolno wjeżdżać na zady koni idących przodem.
- Nie wolno bez zgody instruktora zamieniać kolejności w zastępie.
- W razie jakichkolwiek problemów (nieposłuszeństwo konia, wypadnięcie strzemienia, trudności z równowagą itd.) należy niezwłocznie powiadomić instruktora.
- W razie zauważenia nienaturalnego zachowania konia, należy powiadomić instruktora.
- Przed swoim pierwszym wyjazdem w teren należy zapoznać się z sygnałami, jakie może wydawać instruktor (to coś takiego, jak sygnalizacja poruszania się po drogach).
- W razie zaobserwowania niepokojącego zachowania u innych jeźdźców, należy także poinformować instruktora.
- Na końcu zastępu powinien jechać jeździec najbardziej doświadczony spośród wszystkich uczestników wyjazdu, albo drugi instruktor (kontrmaster).
- W razie spłoszenia konia, zachowaj spokój - nie krzycz, nie piszcz, staraj się uspokoić konia. Pamiętaj, że koń nie płoszy się złośliwie, a jedynie ze strachu. Jeśli znajdzie oparcie w jeźdźcu, będzie czuł się pewniej.
- Na koń! Czerpmy przyjemność z podziwiania świata z końskiego grzbietu:)
Niebawem Hubertus - święto myśliwych i jeźdźców. Warto spędzić ten czas na końskim grzbiecie - na leśnych duktach, obszernych łąkach, pagórkach. Wsłuchać się śpiewy przyrody, oddychać rześkim powietrzem i radować z możliwości obcowania z koniem i naturą.
Pomyślnych wiatrów:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz